tatko chrzestny

Wojna żeńsko-męska, 2011

Rekomendowane odpowiedzi

wojna_zensko_meska.jpg

 

Generalnie nie chadzam na polskie produkcje do kina z bardzo prostego powodu, najczęściej nie są warte biletu za 14 zł. Czasami jednak coś podkusi, przypływ dobrego nastroju, rekomendacja znajomych, spełnienie prośby drugiej połówki. Powody, w każdym bądź razie, są. Oczywiście zdarzają się wyjątki i produkcja okazuje się bardzo dobra, jak chociażby "Śluby Panieńskie", które mimo niskich not profesjonalnych krytyków filmowych, mi przypadły do gustu.

 

Niestety. W przypadku "Wojny Żeńsko-męskiej" tak nie było.

 

Film, z początku zapowiadający się obiecująco, w pierwszych 15. minutach objawia wszem i wobec swój kicz i tandetę. Fabuła sama w sobie jest na poziomie intelektualnym pierwotniaka (w skrócie: główna bohaterka, Sonia Bohosiewicz, odkrywa w sobie cudowny dar poznawania męskiej osobowości i jej skrytych tajemnic, za pomocą obserwacji i badania penisa) . Odpowiednio, pierwszą połowę film ratuje rewelacyjna gra Wojciech Mecwaldowskiego - rola przyjaciela głównej bohaterki, geja - a drugą - i tu uwaga - Krzysztofa Ibisza! Ten drugi, poprzez wzięcie udziału w produkcji,  w cudowny sposób udowadnia, jak głęboko w nosie ma aktualny boom dotyczący jego drugiej młodości wydaje mi się, że jest to wspaniały dystans do samego siebie.

 

Opisywana przeze mnie, "komedia", jest oczywiście wypełniona bardzo trafnymi i zabawnymi dialogami, lecz to nie ratuje jej przed oceną srogiej publiczności. Komentarze: "Ile do końca?", "Która godzina?", "Ale syf!" były czymś normalnym podczas seansu. Dwie paru opuściły go, w ciągu pierwszych 30 minut.

 

Kończąc. Zdecydowanie filmu nie polecam. Na pewno nie do kina. Jest możliwy do "puszczenia w tle" podczas delikatnej wódeczki w domu z przyjaciółmi, ponieważ i tak nie ma co się zagłębiać w fabułę i widz nigdzie się w niej nie pogubi. Należy również wspomnieć, iż film nie jest dedykowany dla osób z chorobą lokomocyjną, wrażliwych na gwałtowny ruch, bądź cierpiących na bóle głowy. Praca kamer i zdjęcia momentami przyprawiają o mdłości.

 

Oczywiście, by czytający mój skromny opis, nie pomyślał, że wstałem dziś lewą nogą i po prostu nie jestem w nastroju, stąd też taka a nie inna opinia z mojej strony, to wspomnę o muzyce. Ukłon w stronę Pana Roberta Jansona. Naprawdę bardzo fajna, wchodząca w delikatny punk. Jednakże, nie skłoni mnie to - jak w przypadku Burleski - do nabycia płyty bezpośrednio po seansie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się